27 sierpnia 2002
HARUJĄCY MARZYCIELE Rozpoczynamy cykl prezentacji wiejskich gospodarstw rolniczych. W tym wydaniu rozmawiamy z osobami, które przymierzają się lub już prowadzą i rozwijają usługę agroturystyczną. Romana Obrocka Kredyty dla rolnictwa, reformy strukturalne, unijne pieniądze - nadużywane w ostatnich latach, gładkie słowa-wytrychy, wypełniające telewizje dyskusje. Rzeczywistość wiejska jest trochę bardziej szurpata, skomplikowana i ... pełna nadziei. 2,7 ha ukwieconego leśnego ogrodu ze stawem, smażalnią ryb, zadaszonym miejscem na tańce oraz biesiady i gościnnymi gospodarzami. Wypoczynek leśny. Gastronomia. To nie jest typowe gospodarstwo agroturystyczne - opowiada Wojtek Wiśniowski , ponieważ zgłosiłem działalność gospodarczą: "Wypoczynek leśny. Gastronomia". Prowadzimy wspólnie z dziećmi - synowa Ania jest technologiem żywienia. O takim leśnym ogrodzie z wodą zamarzyliśmy dawno, 13 lat temu. Prace rozpoczęliśmy w roku 90. od ciężkiego karczowania i osuszania terenu. Tu, gdzie teraz siedzimy, można było chodzić tylko w kaloszach - wody zbierało się do 20 cm. Wszystko robiliśmy własnymi siłami - z ogromną pomocą dzieci. Bez kredytów i pożyczek - z własnych dochodów. Pierwszych gości przyjęliśmy w roku 98. W tej chwili jesteśmy przygotowani do organizowania wielkich, całodniowych, czy wieczornych imprez plenerowych gastronomiczno-tanecznych oraz obsłużenia pojedynczego klienta. Nie zapewniamy tylko noclegów, ale nasz klient może przenocować po sąsiedzku w ośrodku na gliniankach u Kazia Myślickiego. Mieliśmy konia. Syn skończył kurs hipoterapii. Zrezygnowaliśmy z tej usługi z powodu braku chętnych. Czy to ma przyszłość? Jaki jest Wasz klient? A jaki jest Wasz wymarzony klient? Jakie dalsze plany?
Odważna decyzja - gospodarstwo
w budowie Mieliśmy we Wrocławiu dwa sklepiki - mówi Marian Janik. Zrezygnowaliśmy z handlu w ubiegłym roku, a trzeba było - dwa lata temu, bo w ostatnim okresie dokładaliśmy do interesu. Kupiliśmy to gospodarstwo w 1997 roku. 15 ha ziemi i mały domek na 96-arowym siedlisku. Ziemię obsiewamy zbożem, a zagospodarowywanie terenu w pobliżu domu zaczęliśmy od jego niwelowania i przystosowywania części na padok. W budowie jest stajnia z dużymi boksami na 20 koni. Teraz mamy dwa konie do rekreacji konnej. Jazdy prowadzi moja żona Jola. Jest po Akademii Rolniczej i ma wszystkie uprawnienia jeździeckie. Uruchamiamy pensjonat dla koni. Ogłosiliśmy się - mamy zgłoszenia. Pierwsze konie powinny pojawić się po żniwach. Przeremontowaliśmy dom: jeden pokój już jest przygotowany do wynajmu, a na przyszły sezon przygotowujemy 7 pokoi. To, co zostało zrobione dotychczas, zrobiliśmy z zaoszczędzonych dochodów własnych. Kredyt na pewno przyśpieszyłby i ułatwił, ale przy niepewnych warunkach spłaty - za duże ryzyko. Pewny jestem pieniędzy, które sam zarobię i uciułam. Naszymi klientami są mieszkańcy domków letniskowych z Osolina i Osoli i goście miejscowych rodzin. Alexis przyjechała ze Stanów do swoich dziadków, którzy w Osolinie mają swoje letniskowe domki. Pod okiem pani Joli zdobywa umiejętności jeździeckie.
Dodatkowa usługa Mąż przejął gospodarstwo po swoich rodzicach - opowiada Krystyna Maśkiewicz - którzy na te tereny przyjechali z Mazowsza w 45. roku. Gospodarzymy na 20 ha ziemi. Uprawiamy zboża i hodujemy trzodę. Osolin jednak jest wsią letniskową i można pokusić się o świadczenie dodatkowej usługi - w naszym przypadku rekreacji konnej, bo mąż jest wielkim miłośnikiem koni i samoukiem tej sztuki. Przy koniach pomaga ojcu najwięcej nasz najmłodszy syn, który najprawdopodobniej będzie się w tym kierunku kształcił. Mamy cztery klacze do rekreacji. To jest również początek naszej hodowli. W ciągu ostatnich dwóch lat wybudowaliśmy - systemem gospodarczym - stajnię na 12 koni, a za zabudowaniami gospodarczymi jest półtora hektara ogrodzonego terenu z ławeczkami przeznaczonego do prowadzenia konnej rekreacji. Nasze gospodarstwo jest typowym gospodarstwem agroturystycznym, bo usługa jest dodatkową w czynnym gospodarstwie rolniczym.
W zgodzie z
naturą - mleko "prosto od krowy" "Obserwowałem Mongołów i Kirgizów - powołuje się na swoje doświadczenie syberyjskiego zesłańca ojciec Jan Grande u których panował jeszcze "wiek XIX". Ci ludzie rzeczywiście dożywali wieku Mojżeszowego. To nie przesada, 90% starców przekraczało 110, 115 lat i byli zupełnie sprawni. Tam siedemdziesiątka, to dopiero wiek średni. Ale też nie znają oranżady, wina, cukru (do naszych czasów o cukrze nie wiedzieli. Piją po 5 litrów mleka dziennie, albo ... " /warto przeczytać książkę: "Ojca Grande przepisy na zdrowe życie" i zapoznać się z opinią znanego zakonnika z wrocławskiego zgromadzenia O.O. Bonifratrów na temat pożytków płynących ze spożywania mleka pod różnymi postaciami/. Do gospodarstwa w Jarach, do swojej babci, pani Antonina przyjechała z Wrocławia ze swoją mamą Janiną w 1960 roku. Z panem Janem z Zajączkowa poznała się i pobrała w 1977 roku i w tym też roku skończyła studia zootechniczne. W gospodarstwie zawsze były krowy, a gospodarze starali się prowadzić je we wzorowy sposób. Już w 1986 roku gospodarstwo miało przyznany tytuł "Mistrza Produkcji Zwierzęcej" w 1987 - przyznaną krajową nagrodę "Złotej Wiechy", a w sierpniu 2001 roku certyfikująca firma "AGRO BIO TEST" wydała zaświadczenie gospodarstwa ekologicznego, w którym zostało stwierdzone: "Na podstawie dokumentacji z przeprowadzonej kontroli, AGRO BIO TEST Sp. z o.o. potwierdza, że Antonina i Jan Remian, Jary 1, 55-120 Oborniki Śląskie prowadzą przestawianie gospodarstwa o pow. 20,30 ha na produkcję metodami ekologicznymi wg Kryteriów Produkcji w Gospodarstwach Ekologicznych AGRO BIO TEST '2001. Status gospodarstwa: I rok przestawiania" Stan obecny - ekologiczna produkcja mleka i mięsa wołowego. 40 krów, z tego 10 mlecznych rasy holsztyńsko-fryzyjskiej, reszta mięsna: francuskiej rasy limousine oraz włoskiej piemontese. 20 ha ziemi, głównie łąk. Na obecny stan naszego gospodarstwa - opowiada pani Antonina - składają się lata ciężkiej pracy, wyrzeczeń, uporu, fachowej wiedzy, a przede wszystkim ukochania tego, co robimy. Na nasze zwierzęta się nie pokrzykuje, nasze zwierzęta nigdy nie były uderzone, a każda krowa, cielątko i byk ma swoje imię. W wymyślaniu imion celuje nasza córcia Gosia. /Znaczna część tej rozmowy miała miejsce na łąkach podczas codziennego, zwyczajowego obchodu gospodarstwa. Wszystkie zwierzęta rozpoznają swoich domowników i nie jest nadużyciem określenie, że "łaszą się i rozumieją, co się do nich mówi"/. Cały przychów mamy z własnej reprodukcji. Gospodarstwo prowadzimy bez stosowania chemii: ani do nawożenia, ani w paszy - zgodnie z wymogami dla gospodarstw ekologicznych. Krowy przez cały sezon wypasają się na łące, a zimą są karmione sianem, ziemniakami i trochę śrutą kukurydzianą. Hodowla jest pod stałą kontrolą prowadzoną przez zootechników ze Stacji Oceny Zwierząt. Kontroli podlega jakość mleka i mięsa pod względem użytkowości konsumpcyjnej. Wszystko jest odnotowywane w karcie zwierzęcia, którą zootechnik zakłada każdemu urodzonemu cielątku. Przymierzamy się do świadczenia usług agroturystycznych. Mamy zdrową żywność; Agata lubi gotować.
Wszystkie zwierzęta z hodowli są oznakowane: podwójnie zakolczykowane - według unijnego systemu znakowania - kolczykami z pilotażowego programu wdrażanego na Mazurach. Przy rodzinnym stole: tato - pan Jan, mama - pani Ninka, córka Gosia - studentka Architektury, córka Agata - studentka Akademii Rolniczej, córka Katarzyna - studentka Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu i Internationale Hochschulinstitut Zittau. Dzieci rozjeżdżają się po świecie, zdobywają wiedzę, ale chętnie wracają do rodzinnego domu i swoje nadzieje wiążą z tym miejscem. Mleko "prosto od krowy" Remian przywozi do domu tel. 310 12 07} Czarno-białe mleczne krowy rasy holsztyńsko-fryzyjskiej. Gospodarstwo prowadzone przez Remianów - mówi Józef Wnęk - spełnia warunki gospodarstwa ekologicznego. Ich hodowla osiąga bardzo dobre wyniki. Nie stosują nawozów mineralnych, ani pasz z dodatkami pochodzenia przemysłowego. Wtedy spada produkcja, ale bardzo podnosi się jakość produktów. Gospodarstwo jest jedynym tego typu w Gminie.
Zaawansowana, wieloraka usługa OD NAS NIKT NIE WRACA O KIJU!!! 1,15 ha zagospodarowanego terenu: pokoje do wynajęcia z dostępem do
kuchni /na życzenie - domowy obiad/; staw hodowlany z możliwością
wędkowania: karp, pstrąg, lin rośnie. Można również przyjechać z własnym
namiotem lub przyczepą - 10 złotych na dobę od namiotu lub przyczepy bez
względu na ilość osób. Jesteśmy z Wrocławia - opowiada pani Wiesława - dzieci dorosły, założyły rodziny. Zaczęliśmy się zastanawiać nad wyjazdem z miasta - syn chciał aż w Bieszczady. Szukaliśmy czegoś stosownego przez biuro pośrednictwa; zjeździliśmy kawał świata, a spodobało nam się tu! To było pięć lat temu. We Wrocławiu prowadziliśmy handel - dodaje syn Paweł - teraz idziemy w usługi i sprzedaż produktów własnych dla letników: ryby, drób, jajka, kozi ser. Już nie nadążam z produkcją sera. /Paweł zajmuje się zwierzyńcem: kozy, baranki, ozdobne kury konsumpcyjne; postawił również dwa ule z pszczołami/. Budujemy piec chlebowy oraz rożno i wędzarnię ryb. Naszą działalność rozwijamy równocześnie z rozbudowywaniem gospodarstwa. Nasi znajomi i letnicy są zachwyceni tym miejscem. Każdy chce nam coś pomóc i coś zasponsorować: od koleżanki dostałam dwie skrzynie kwiatów do obsadzenia oczka wodnego, kolega ze Szwecji kupił materiał na daszek i pomógł zamontować. A moi koledzy - dodaje Paweł - pomagają w pracach ziemno-polowych. Widok z kanapy w kominkowym salonie. Przez okno zagląda koza Magnolia. Wiesława Marynowska i Paweł Marynowski przy oczku. W tle miejsce zabaw dla dzieci. Staw hodowlany. |
Serwis prasowy nr 72 |